Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 191.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żony; O. Guarini byłby się może na tak radykalny środek nie zgodził. Brühl czuł się wszechmogącym, a jego podwładni vice-króliki, jak ich nazywano, podnosili głowy do góry.
Obawa Sułkowskiego trwała jednak zawsze, sprawa z nim rozpoczętą była ale nie dokonaną. Hennicke zbierał dowody nadużyć i rozproszonych pieniędzy. Szło o odebranie mu Fürstembergowskiego pałacu, który od króla dawniéj otrzymał w podarunku, o odjęcie mu pałacu w Uebigau i o zamknięcie rywala na klucz w Königsteinie, czego tyle było przykładów dawniejszych za panowania Augusta Mocnego, iż Brühl na nich się opierając, spodziewał się to dokonać łatwo. Sułkowski na swobodzie był wiekuistém niebezpieczeństwem: Sułkowski w Wiedniu z żoną, był wrogiem na przyszłość strasznym.
Przyczyniło się i to do zwiększenia obawy Brühla, iż odepchnięty hrabia nie okazywał się wcale przybitym. Przewożono sprzęty niedostające do Uebigau, a piękne położenie pałacu z widokiem na całą nad-Elbiańską okolicę, czyniło go wcale znośnym pobytem. Z okien swych mógł Sułkowski co dzień oglądać wieżę tego zamku, w którym niedawno panował.
Karnawał miał się ku końcowi, hrabia nie ruszał się z przeznaczonego mu miejsca pobytu.
Śledzono z ciekawością jego kroki, nie można się było dowiedziéć nic. Z miasta nie jeźdżił tam nikt, samotność była straszną. W Briesnitz zasadzone szpiegi napróżno wypatrywali gości. Ludzie z pałacu jeździli co dzień po żywność do Drezna, ale oprócz przekupek na rynku nie widywali nikogo. Nie dawał się pochwycić na niczém winowajca.
Co się działo w pałacu? nie wiedział nikt. Hrabia czytywał po całych dniach i rozmawiał z żoną, pisał listy, ale jaką drogą one i dokąd szły, tego dośledzić nie było podobna.
Jednego poranku Brühl wszedł z papierami do króla. Nic przykrzejszego królowi być nie mogło nad widok papiérów