Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 214.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mości książe, jeśli życzysz sobie bym opuścił izbę — rzekł Brühl zabierając się do wyjścia.
— Wcale nie, bo mnie ta scena bawi — odparł książe — ale powtarzam panu, my z sobą komedyi grać nie potrzebujemy.
Stanęli chwilę milczący, wpośród ciszy słychać tylko było deszcz bijący w szyby gospody i spływające z szumem z dachów i rynien strumienie wody. Dla Brühla było to groźbą przykuwającą go do téj jedynéj wolnéj izby, którą z nieprzyjacielem podzielać musiał. Minister namyślać się zdawał.
— Mości książe — odezwał się — mówmy jak starzy towarzysze...
— Fatalne przypomnienie! — mruknął Sułkowski.
— Na dowód że nie miałem nic osobiście przeciw księciu, ofiaruję się go z królem przejednać. Brzemię tych urzędów, które dźwigam, w istocie dla mnie zaciężkie.
— A tak — przerwał Sulkowski — mógłbyś się niemi podzielić, liczmy: wielki podkomorzy, prezydent izb, najwyższéj izby podatkowéj, akcyzy generalnéj, fundacyi naumburgskiéj i merseburskiéj dyrektor, generalny komisarz portów morza Bałtyckiego, komendant saskich wojsk w Polsce, półkownik szwoleżerów i regimentu pieszego, fundacyi meisseńskiéj kapitularz, proboszcz Budziszyński, kawaler polskiego orderu Orła Białego i rosyjskiego ś. Andrzeja, a nawet pruskiego Orła Czarnego! Czy to wszystko? Starostw polskich nie liczę. Cha! cha! śmiał się Sułkowski.
— Bez żartu — przerwał Brühl — jestem znużony, nie jestem zazdrosny; jedź książe do Warszawy, ja go z królem przejednam.
— Tak, aby nazajutrz potém bez sądu wyprawić mnie bezpiecznie do jednéj z fortec saskich — przerwał Sułkowski. — Nie: dziękuję wam. Wolę przebywać na wiedeńskim dworze i ztamtąd genialne wasze podziwiać czyny!!