Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 043.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczułek na pagórku wystawiony, stary był, nie wyglądał pokaźnie, lecz obronić się mógł i nie jednemu już oparł się napadowi. Zajmował przestrzeń dosyć obszerną, objętą wysoko wysypanemi wałami i ostrokołami, bo w razie najścia cała ludność z podzamcza mieścić się w nim musiała. Dwór téż był liczny, ludzi orężnych, szczególniéj konnych, pancerników, zawsze około dwóchset stało pogotowiu. Oprócz dworca starego, jeszcze wedle dawnego obyczaju z drzewa wystawionego, mnogie szopy, obory, stajnie, spichlerze, czeladnie dokoła były ustawione.
Stary Jaksa w wielkiéj izbie swéj, latem i zimą przy ogniu siadywał; nie wygasał on nigdy prawie w ogromnym kominie.
Tu to na ławach, często po kilku na raz, u drzwi zabierali miejsca dziady, ślepce i gęślarze. Maleńkie okna niewiele światła wpuszczały. Janko albo przed ogniem na stołku siadywał, lub téż się układał na skórach, które w kącie leżały.
Gromada psów zawsze go otaczała, bo jak dawniéj myśliwym był wielkim, tak teraz choć patrzyć na nie lubił, że mu łowy przypominały.
Niegdyś on, nawet na wojnę idąc, po parze psów bierał z sobą i mówiono, że mu jeden z nich życie uratował, gdy na niemca, który już Jaksę z konia obalonego dusił, padłszy tak go gryźć począł, iż panu się dał dźwignąć i obronić.