Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tniéj, dzielić z trzema braćmi z Ody zrodzonymi. Winni mu oni byli tylko, jako najstarszemu, cześć i posłuszeństwo, przymierze i pokój... ale każdy z nich na swojéj ziemi był panem. Trzy lata trwał nie pokój, ale ciągła walka i męka, dopóki pobożnéj królowéj Ody nie wygnał precz i synów jéj z nią nie wypędził razem, aby ich dzielnice sobie przywłaszczył... A któż Odylona i Prybuwoja oślepił, aby im téż wydrzeć ich ziemie?
I synów Ody ten sam losby spotkał pewnie, albo gorszy, gdyby się zawczasu nie ratowali, z matką uchodząc razem.
— Czyż we trzech nie mogli stawić czoła jednemu? — zapytał ksiądz.
— Oni?.. otoczeni byli zdrajcami... — ciągnął mnich daléj, coraz się bardziéj unosząc — gdzie nie sięgnął orężem, tam złotem, obietnicami ujmował... Dwór królowéj Ody, jéj synów, wojsko, urzędnicy, wszystko zawczasu przekupione było i zjednane. Jedna tylko zostawała ucieczka. Oda schroniła się do Rzymu, do ojca św. papieża, a nie mogąc odzyskać już tego, co do niéj i synów należało, wszystkie te ziemie, jéj i dzieciom wydarte, złożyła w ofierze apostolskiéj stolicy. To przywłaszczyciel, który siedzi na papiezkiéj ziemi...
Ksiądz słuchający westchnął.
— Tyle lat upłynęło od tych czasów — odezwał się — już na to nie ma ratunku.