Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 130.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiasty, która nam jest oddaną, cesarską wierną poddanką... Jéj młodość będzie dla niego zgubą, zniewieści go i siłę mu odbierze.
— Lecz Jaksowie, na których nienawiść rachowaliście, zostaną przejednani? — wtrącił mnich.
— Wdzięczność zachowają chyba dla królowéj, co ich ocaliła, jeżeli w istocie potrafiła to uczynić, ale dla kata tém większą nienawiść...
Tak rozpoczęta rozmowa, gdy się oba z sobą coraz więcéj porozumiewali, stawała się téż poufniejszą co chwila. Skulony księżyna, którego na dworze znano pod imieniem księdza pronotaryusza[1] Petrka, był jedynym na dworze królewskim (z wyjątkiem duchownych na nim przebywających), co pisać i czytać umiał. Był on tu niewidomym szpiegiem niemieckim. Poseł merseburgskiego biskupa dobył z niego, co miał w duszy. Nie zataił przed nim, jakiemi uczuciami dla króla był ożywiony. Żmija to była odgrzana na miłościwém łonie łask pańskich, zazdrosna wpływu opata Arona, knująca jego zgubę, spiskująca z wrogami, gotowa na wszystko dla dogodzenia zemście i uzyskania wyższego stanowiska. Protonotaryusz Petrek umiał się jednak tak zręcznie i chytrze obracać, a kryć z tém, co w duszy nosił, że nikt, nawet (jak mu się zdawało) opat Aron, nie śmiał go posądzać o przecherstwo.
Po długich szeptach, gdy się pytań i odpowiedzi przebrało, ksiądz Petrek, zupełnie ubez-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być protonotaryusza.