Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 138.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnich świątobliwy i skromny, o świecie niewiedzący wiele lub nic prawie.
— Przyniósłże jakie nowiny z Niemiec? — pytał opat.
— Żadnych. Widać, że ich nie szukał i pogardzał światowemi wieściami. Nie obchodzą go one. Od grobu św. Maurycego przywędrował tu prosto.
— Mówił co o Magdeburgu?
— Nie pytałem go o nic — zbył krótko ks. Petrek.
Opat się zadumał głęboko.
— Któż wie! — rzekł jakby sam do siebie. — Rozmaite postacie zwykły przybierać podstęp i zdrada. Nie ręczyłbym za to, że pod tą suknią mnicha ukrywać się może jeden z synów Ody, czyhających na spuściznę Bolesława.
Usłyszawszy to ks. Petrek, podniósł do góry ręce i wykrzyknął jakby z podziwu.
— Syn Ody! Miałżeby który z nich odwagę cisnąć się sam w szpony zwycięzkiego orła naszego?.. Lwu w paszczękę?..
— Któż wie? kto wie? — powtarzał opat zamyślony i niespokojny. — Podobieństwo do króla nadzwyczajne, głos ten sam. Trzeba posłać po mnicha, aby mu się bliżéj przypatrzyć.
Położył rękę opat na ramieniu protonotaryusza i w oczy mu patrząc szepnął cicho.
— Idźcie, znajdziecie go w kościele na wie-