Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

był dziś, bardzo zły, aż trwoga ogarniała... Drżeli wszyscy.
— Pytał kogo o Jaksów?
— Nie wiem.
— Gdzie ich stracono?
— Mówią że za okopami — odezwał się komornik. — Sawasz i Dudziec widzieli w tém miejscu ogromną krwi kałużę...
Zdziwiony ks. Petrek aż się cofnął, brwi namarszczywszy.
— Możeż to być?
— Ale pewnie! — dokończył Harno, bijąc się swym obyczajem w piersi.
— A któż ich tracił? bo nie więzienny oprawca.
— Pewnie uprosili sobie kogo z rycerzy, aby nie ginąć z ręki kata... i tę łaskę im wyświadczono — mówił komornik — że ich ścinał kto ze swoich... Ten, co się tego przez miłosierdzie podjął, chwalić się z tém nie będzie...
Zamyślił się ks. Petrek mocno, rzecz mu się zdała bardzo prawdopodobną.
Pisarz mówił zamyślony.
— Sami widzieli krwi kałużę, powiadasz?.. Sawasz i Dudziec? A byłże kto przy traceniu?..
— Nie wiem — mówił Harny — umyślnie pewnie dodnia to sprawiono, aby ludzkich oczów uniknąć... ale... nie wiem...
— E! ty bo nic nie wiesz! — z wyrzutem zawołał ksiądz niemal gniewnie. — A ciała? co zro-