Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

barłóg, wyleżane i wązkie. Na jednéj ze ścian uderzał oczy krzyż wielki czarny, którego niższa część, widać pocałunkami wytarta, zbielała. Drugi krzyż mniejszy cynowy stał na stoliku, a przy nim leżało co miała najdroższego lepianka ta, co naówczas na równi ze złotem i drogiemi kamieniami lub wyżéj nad nie ceniono — mała książeczka z kart pargaminowych złożona, w ciężkich okładzinach drewnianych, z zawiaskami srebrnemi.
Widać było, że w chwili, gdy się koń królewski odezwał, modlono się na niéj — leżała bowiem otwarta, a na kartkach przezierały malowane purpurą wielkie jéj głoski.
Za królem wsunął się staruszek powoli, ciekawemi mierząc go oczyma. Na piersiach jego wiszący krzyżyk, suknia na któréj teraz król mógł dostrzedz szkaplerz zakonny, dały mu w gospodarzu poznać duchownego. Zbliżył się więc głowę obnażywszy, do pocałowania ręki jego.
— Pobłogosławcie podróżnemu, ojcze mój — odezwał się Bolesław zdziwiony — pobłogosławcie naprzód, a potém powiedzcie mi — jakeście się tu na tę puszczę — i kiedy dostali?
Staruszek wpatrując się bacznie w gościa milczał długo — westchnął potém...
— Pustelnikiem jestem — rzekł — życie zakonne, światu się nie opowiada, przed ludźmi kryje. Tak samo przybyłem tu, jak ci, którzy za wiedzą króla Bolesława, niegdyś się osiedlili —