Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 193.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc wstał z ławy, uradowany.
— Zaprawdę! ojcowie z Trzemeszna dali mi do mszy świętéj aż dwie flaszki wina! Starczy mi go na długo bom oszczędny — a, dla siebie, krom mszy świętéj nie używam. Wina wam zagrzeję? nieprawdaż?
— Dobrze, mój ojcze! wina mi zagrzejcie... a za każdą jego kroplę, oddam wam dzbanek! — zawołał Bolesław uradowany — w istocie osłabłym się czuję, bo tak jak wy, ciała martwić nie zwykłem...
— O! nie bądźcie tak rozrzutni! — uśmiechając się pochwycił stary — cóżbym ja począł z takim zapasem? nie miałbym go nawet gdzie pomieścić. I nużby mi to bogactwo, tak mi się nie poszczęściło, jak ów dar króla Bolesława dla mojéj biednéj braci, co zginęli za jego złota bryłę!!
— A! krzyknął — zapomniawszy się na chwilę król i bijąc w piersi — a! ta nieszczęsna bryła złota — do końca życia na piersi ciężyć mi będzie...
Zaledwie tych wyrazów domówiwszy, Bolesław postrzegł, że się sam zdradził, ale miał nadzieję, że go może pustelnik nie zrozumiał.
O. Antoni stał patrząc nań spokojny, nie okazując wcale zdumienia, z uśmiechem swym łagodnym na ustach.
— Jesteś więc królem Bolesławem!! — zawo-