Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

świętego człowieka, co się majestatu jego nie lękał.
Z wyższością tych, co się wszystkiego wyrzekli na ziemi, o. Antoni przyjmował króla swojego, szanując w nim władzcę, ale bałwochwalczo nie upadając przed nim.
Ta duszna wyższość ubogiego człowieka, niepożądającego nic, uśmiechającego się własnéj nędzy, w podziw króla wprawiała. Każdy ruch, każde słowo starca się w nim odbijało. Leżał i spoglądał na krzątającego się, jak na jakieś nadziemskie zjawisko.
Po rozmowie z Bolesławem, pustelnik czas jakiś pomilczawszy, wziął ze stołu otwartą księgę swoją.
— Miłościwy panie — rzekł — tyś królem ziemskim, ale dla ciebie służby Pana niebieskiego zaniedbywać się nie godzi. Mamy nasze modlitwy godziny... pójdę odprawić je i powrócę.
Staruszek, zapaliwszy lampkę, pospiesznie wszedł do krypty. Król pozostał sam w myślach zatopiony. Któż wie? porównywał może spokojne życie tego nędzarza ze swojém; jego ukojenie wewnętrzne, z tą walką, którą całe życie w piersi nosił. Świeże i dawne wypadki napełniały go trwogą w sumieniu. Mógłże znaleść lepszego doradzcę i powiernika nad tego świątobliwego człowieka, który w sądzie swym o ludziach i czynach nie mógł się żadnym powodować względem