Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 205.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A dzieci mniszki patrzały na mnie koso urągając i mnie i stolicy... Milczałem.
Wiedział Bóg pewnie co czynił, że mi dwór ojcowski obmierził, bom od niego uciekał w bory i szukał nieprzyjaciela, wojować musiał i do wojny, którą cały żywot prowadzę, zaprawiałem się.
Zmarł Mieszko, gdy mnie doma nie było. Wróciwszy zastałem go na marach, macochę znowu w sukni zakonnéj, młodszych moich gospodarzących z nią i niemcami w moim domu. Jam był starszym i pierworodnym przecie... i głową rodu mojego.
Działy stały wolą ojca. Każdemu z synów kraj osobny. Świętopełkowi Gniezno, dwie szerokie ziemie Odylonowi i Prybuwojowi. Macocha za młodszych na dwóch działach rządzić miała.
Ledwie że mi Poznań oddano.
Jęknął Bolesław mówiąc to i dłonią w posłanie uderzył.
— Miałemże ja dać rozpaść się temu, co ojciec własnemi, krwawemi zlepił rękami? Byłem starszym i wodzem, nikt mnie słuchać nie chciał; ja jeden za wszystkich stawać musiałem w obronie. Wróg targał jak zapragnął. Lud do pogaństwa powracał, rozprzęgało się wszystko... Rycerstwo tylko, z którém ja chodziłem na wojny, było ze mną.
Cierpiałem trzy lata, mój ojcze, patrząc jak