Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 208.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ottonowa bytność na mojéj ziemi uświęciła ją, oswobodziła. On mnie uznał bratem i druhem swoim i cesarstwa swojego. Ale zawiścią zawrzały wszystkie markgrafy niemieckie i co żyło wrogiego mnie i mojéj ziemi. Czułem się silnym przeciw nim wszystkim, lecz nie byłem na chwilę bezpiecznym. Wstawało com przytłumił, podnosiło się co zawojowałem, szarpano mnie zewsząd i nękano. Byłem już Czech i Morawy panem! Ojcowska myśl spełniła się przezemnie, widziałem ją już oczyma mojemi... a teraz znowu niknie, gdy ciało słabnie, gdy duch gaśnie we mnie, a mroki zwątpienia opasują...
Mieszko syn mój dzielny jest, ale dłoń ma silniejszą od woli... i rozkazywać nie umie. Com ja krwią polepił moją, wytrzyma czy rozpadnie się i pójdzie marnie, jak trup od robactwa zjedzony?
Ojcze mój, powiedz mi, co czynić, aby dzieło utrwalić? Widzisz ty przyszłość?
— Synu mój — odparł mnich z pokorą — o przeszłości mów, o teraźniejszości... nie tykaj téj zasłony, którą tylko dłoń boża podnieść może z przed oczów chrześcianina... Przyszłość jest w ręku Boga...
— Mnie koniec blizki — odezwał się król — co będzie po mnie?..
Nim on nadejdzie nawet, zdołamli ja utrzymać co zdobyłem? Maż się mój gmach rozsypać