Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 211.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kiego zwierza czyhającego dokoła. Truje to dni moich ostatek... Zaledwie zwłoki moje obok ojcowskich położą, podniosą się ci, co nauczyli się mnie trwożyć...
Widzę ich zastępy dokoła...
Ruś, Czechy, Ugry, Niemcy, Prusacy i Pomorce... Synowie Ody mogą się obudzić... wrogów jest dosyć, a naprzeciw nich jeden Mieszek... wojak ale nie wódz, rycerz, a nie wiem czy król?.. W snach i na jawie widzę losy państwa po zgonie i boleje dusza moja, jak Chrystus w Ogrojcu... Maż paść i rozszarpanym być kraj mój, dzieło moje... wielkość i potęga?! — złożył król ręce.
— Świątobliwy człowiecze — zawołał — westchnij do Boga, aby spuścił na cię światło i powiedz mi przyszłość...
— Nie żądajcie odemnie tego, czego ja wam dać nie mogę — odparł staruszek — a gdyby ono było w mocy mojéj, nie dałbym dla dobra waszego... Nie chce Bóg, abyśmy wiedzieli losy przyszłe, albowiem kto je przeczuwa, ten krwawym zlewa się potem i słabnie dusza jego...
Wiesz królu z pisma świętego, które ci czytają kapłani twoi, jakie były państw wielkich i potęg ziemskich losy... Jestli co trwałego na ziemi? ostoiż się co na niéj przeciw wyrokom niezmiennym?.. Mężowi przystało czynić co mu Bóg przykazał i w sprawiedliwość jego wierzyć, a poddać się woli pańskiéj.