Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 212.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc powstał mnich, jakby znużony chciał uniknąć pytań i odpowiedzi.
— Uśnij, gościu mój — dodał — ja pójdę do mojéj trumny i spocznę także... Potrzebujesz spoczynku i ukojenia, niech Bóg ci je ześle...
Posłuszny król Bolesław skłonił głowę i zabierał się wyciągnąć na posłaniu, a że u boku miał miecz poświęcony, który go nie opuszczał nigdy, jął pasa zwalniać, aby go mógł przy sobie złożyć.
Oko pustelnika padło na rękojeść, którą król całował i ciekawie się na niéj zatrzymało.
Wyrażone na niéj były misternie znaki czterech ewangelistów, ów Tetramorfon mistyczny, który zawieszano naówczas po wszystkich kościołach, malowano we wszystkich księgach i szanowano jako symbol czworakiego zgodnego świadectwa prawdy.
Widząc iż o. Antoni spogląda na miecz, który trzymał w ręku, Bolesław podniósł go tak, iż od lampki, którą mnich dla wyjścia do krypty zapalił, światło padło na rzeźby od rękojeści.
I przeczytać mógł mnich imiona Boże, tajemnicze, stojące wypisane na niéj i wyrazy, które im towarzyszyły.
„Quicumque haec nomina Dei secum tulerit, nullum periculum ei omnino nocebit. Amen“
(Ktokolwiek imiona te Boże nosić będzie przy