Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzącego, a wejrzenie to zdawało się płonąć ogniem i ciskać pioruny.
Gdy król Bolesław wprost ode drzwi skierował się do grobu świętego apostoła, aby przy nim uklęknąć, z jednéj strony stanął mnich mierząc go nienawistnym wzrokiem, z drugiéj za słupem przyparty, nie dając się od niego oderwać, zatrzymał się, gwałtem do kościoła wdarłszy, Odylon.
Obu ich jednak nie mógł widzieć król, który z głową pochyloną pobożnie, słuchał nuconego powolnie przez duchowieństwo śpiewu, na cześć apostoła.



Koniec tomu 1go.