Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 023.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

otworzyć — wiesz, Bezprym, Bezprym co milczy i chodzi zasępiony, który mnie unika, żal mając do mnie, Bezprym, któregom ja odsądził, silniejszym jest.
Uląkł się niemal Stoigniew posłyszawszy te słowa, król bowiem, nawet przed nim, nie zwykł był nigdy wspominać o Bezprymie, synu swym pierworodnym, którego dla Mieczysława, niemal był odepchnął od siebie. Było to dziecię żony, któréj pamięć królowi została ciężką i przykrą, dziecię dla którego serca nie miał Bolesław, wychowane między sługi, zgorzkłe od niedoli, znienawidzone i nienawidzące.
Nieustannie miany na oku, trzymany bez działu, bez zatrudnienia, zawsze w Poznaniu, rzadko dopuszczany do ojca, Bezprym w istocie tym bolem rozdrażniony, silniejszym był od ulubieńca Mieszka, był strasznym. Stał się on raną i groźbą dla króla, co rad był o nim zapomnieć.
Wzmianka o Bezprymie świadczyła Stoigniewowi jak król rozżalonym być musiał, gdy się to imie, którego chciał zabyć, na ustach jego znalazło. Stoigniew téż, mówić nieśmiejąc o tem, przeczuwał w odrzutku przyszłego wichrzyciela. W istocie dość było nań spojrzeć, być z nim chwilę, aby się go ulęknąć. Król pozbyć się pragnąc tego syna, chciał go zrazu do stanu duchownego sposobić. Dany więc był księżom na naukę, z któréj chciwie korzystał, lecz gdy przyszło składać śluby, okazał