Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 041.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pytałem staréj wieszczki! Te baby czarownice, one wszystko wiedzą. Kazałem jéj wróżyć przyszłość. Lała wosk... wylała z niego koronę! Królem będziesz.
— Pleć stary! — śmiał się Bezprym — a no czarownic co ze złym duchem mają do czynienia nie pytaj...
Splunął Gheza i ręką w powietrzu zamachnął nad głową.
— To moja sprawa...
— Co dziś we dworze? — pytał Bezprym.
— Co? co zawsze... Królowa Emnilda się modli i płacze... Król kędyś na łowach... Młoda pani Ryksa zasępiona w krośnach szyje na małżonka czekając. Mieszka król kędyś na pomorców wyprawił. Spocząć mu nie daje... wojować musi choćby nie chciał.
— A maż on w sercu wojnę? — spytał Bezprym.
Gheza głową potrząsał.
— Woli u spodnicy siedzieć, w jedwab się ubrać, i słuchać pieśni — rzekł powoli. — Juści w polu, gdy człek zobaczy nieprzyjaciela, żeby w nim kropli krwi nie było, ruszy się... i bić będzie! Mieszek się bije a prowadzą go tak, aby ochoty do tego nabrał, ale to pieszczony syn Dobromirowéj córki, a nie krew mojego królewicza.
Bezprym się zerwał z ławy... z zapałem ja-