Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 064.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Macie czas na pokutę i żal za grzechy.
Słuchając téj mowy, choć otucha w serca ich wstąpiła, dwaj Jaksowie, mniéj daleko radości okazali, niż spodziewać się było można.
Ludziom rycerskiego powołania, nawykłym do swobody, do ruchu, do nieustannego zajęcia — niewola wśród czterech murów, wydawała się niemal śmierci równą. Siedzieć tak w téj ciszy, niewidząc nikogo — nie wiedząc co się w koło działo, nie mogąc rozkurczyć, chwycić powietrza, pocieszyć światłem, karą było okrutną.
Pocieszało ich to może jedno, że rozdzielonemi być nie mieli. — Tak się przynajmniéj spodziewali.
Andruszka rzekł z westchnieniem.
— Ojcze przewielebny — zostawicie nas przynajmniéj razem. Srogaby rzecz była.
— Będziecie z sobą — odparł duchowny — nie zbędzie wam na niczém, oprócz niestety — swobody i ludzi.
Ażebyście zaś o Bogu nie zapomnieli, parę razy w tydzień, możecie z za kraty, do któréj was zawiedzie stróż, wysłuchać rannéj mszy świętéj. Powtarzać wam nie trzeba, iż gdybyście na nieszczęście poznani i napatrzeni przez kogo byli, życiem to przypłacić możecie. Więc idąc na mszę i w kościele twarze zakrywać musicie, i do nikogo nie mówić słowa.