Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 083.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tłością i świątobliwością mojego dobroczyńcy przewielebnego Arona — ale surowym on jest nad miarę, jak dla siebie, tak dla drugich.
— Tak mi się zda — rzekł król.
Ks. Petrek drżąc czekał, ażeby Bolesław szczególny jakiś wypadek wymienił i z czemś mu się zwierzył — lecz do tego nie przyszło.
Spytał tylko król niewyraźnie i niejasno, o różnicę jakiegoś grzechu śmiertelnego od powszedniego, i wysłuchał odpowiedzi umiejętnéj bardzo, ks. pisarza, który wprawdzie nie skłamał, bo mu na to nie dozwalało sumienie — lecz śmiertelnego grzechu rozgrzeszenie wskazał jako możliwe i naturalne.
Innych parę pytań zdawszy, zamyślił się król i zamilkł.
Ks. Petrek tymczasem umiał naprowadzić rozmowę, na sprawy dworu. Wiedział, że król rad powieści słuchał o tém, co się u niego w domu działo. Począł ubolewać nad złośliwością ludzką, nad dziwnemi często baśniami, jakie sobie ludzie roili — i — dodał — (szło mu najwięcéj o to).
— Nie obeszło się i teraz, gdyś miłość wasza, tak sprawiedliwie skarcił zuchwałych i niewdzięcznych Jaksów... bez różnego o téj sprawie gadania.
Król chmurno spojrzał, lecz poczętéj rzeczy