Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 123.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie bo was żal... — powtórzyła znowu — was tu nikt może tak jak ja nie miłuje, tak jak ja nie żałuje... a zdradzają wszyscy!..
— Wszyscy?! — zapytał Bolesław śmiejąc się — wszyscy?.. Ej!
— A tak! wszyscy! — mówiła Oda.
Zmarszczył się król nieco.
— Wszyscy?.. — spytał jeszcze raz.
— Wszyscy... — powtórzyła markgrafówna, — jam śmiała... ja kłamać nie umiem... Co mi tam! mogę jutro do ojca powrócić. Dawnoby czas... by i o mężu pomyśleli dla mnie... Pogniewacie się na mnie... to odeślijcie...
Z ciekawością król słuchał.
— Za cóż się ja mam gniewać?.. — zapytał.
— Za to, co powiem.
Tu zniżyła się do ucha królowi.
— Królowa nawet was zdradza! Tak!.. Skazaliście Jaksów na śmierć... ona sprawiła, że żyją...
Spojrzenie surowe Bolesława nie zmięszało ją.
— Ja wiem że tak jest.
Sądziła Oda, iż twarz króla, która łatwo gniewem się okrywała purpurowym, zmieni się i nasroży, gotową była do wybuchu i pytań.
Lecz Bolesław wyciągnął rękę do próżnego kubka, uderzył nim w stół, co znaczyło, by go podczaszy napełnił; twarz mu się nie zasępiła, owszem, uśmiech po niéj się przesunął.