Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A!.. ty niemiecka dzierlatko! — rzekł — szpaczku ty, co tak szczebioczesz ładnie i żwawo, kto ci to takie baśnie przynosi?.. Wy we wszystko wierzycie?
Oda zarumieniona stała.
— Wierzę prawdzie... cały dwór o tém już prawi! — zawołała.
— A kto wam mówił o tém?
Oda zacięła usta; sama nie wiedziała, na kogo to złoży i czém się wytłumaczy.
— Mnie... a! niewiasty!.. Tylko o tém na dworze prawią... A kto miał uczynić? wiedzą wszyscy! Pobożna królowa... Myślicie — dodała — że ja, gdybym żoną była, uczyniłabym kiedy co przeciw pana woli? ani dla rodzonego brata!!.
Bolesław nie odpowiedział słowa.
Szpiegująca go oczyma markgrafówna zrozumieć już nie mogła, co myślał, ale mówić o królowéj nie chciał widocznie.
Zwróciła się więc w inną stronę.
— Królowa... ja nie wiem... a drudzy Sieciecha winią... Córkę miał za Jaksę zaswataną...
Białemi zębami rozśmiał się król i ramionami ruszył.
— Co więcéj?.. praw, sroczko różowa! choćbyś nic do rzeczy paplała, zawsze cię słuchać miło. Hej! młodość wionie od ciebie, jak na wiosnę od świeżych pączków brzeziny, gdy się rozwiną. Gdy przy mnie stoisz, zdaje mi się, że