Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiech mu skrzywił usta.
— Nie — nie może to być — odrzucić nie mogę poselstwa, będzie ono i mnie służyło...
Dumał długo chytry zwolennik cesarski, lecz widział, iż musiał być posłusznym. Żal mu tylko było w chwili, jak mu się zdało, stanowczéj i ważnéj, dwór opuszczać; trapiło go to, iż cichą swą robotę podziemną, na czas porzucić będzie musiał...
Opat śpieszył już do króla, aby go schwycić wprzód nim wrzawa dworska otoczy.
Bolesław zobaczywszy ulubieńca swojego, pośpieszył go powitać pocałowaniem ręki... a na widok jego starszyzna, którą był przywołał dla narady, natychmiast pierzchnęła. Zostali sami.
— Miłościwy panie — szepnął opat — ks. Petrka się nam pozbyć ze dworu potrzeba, inaczéj to co przedsiębierzemy dla otrzymania korony z Rzymu, nigdyby się nam nie powiodło. Ze swéj celi ma on oko i ucho wytężone na wszystko...
Dałem mu wiedzieć, że się już wcale u papieża, omijając cesarza Henryka, starać o nią nie myślemy. To ich uspokoi. Wyprawiam protonotaryusza do cesarza... choć wiemy dobrze, iż nam odmowną odpowiedź przyniesie. To nam da czas dróg innych probować. Zbyć się go ztąd na teraz jest nieuchronném. Oznajmiłem mu już o podróży...