Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 188.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

benedyktyn. — Boga mieć chce przeciw cesarstwu z sobą.
— Lecz runie przy pierwszéj burzy, to gniazdo nieprawości — wołał Thietmar — a im wyżéj je osadzono, tém haniebniéjszym będzie upadek jego.
Z kolei arcybiskup szepnął amen, a że na siedzeniu swém niecierpliwie trochę poruszył, poczęto myśleć o zamknięciu wyczerpanéj narady.
— Spieszne macie rozkazy do powrotu? — rzekł Gero — ażali nie byłoby lepiéj zwlec z odpowiedzią, w niepewności go zostawić, aby innych ubocznych starań niedopuścić.
— Rada mędrca! — rzekł Thietmar. — Nie żebym stolicy apostolskiéj, lub siedzącemu na niéj mężnemu pogromcy Saracenów, Benedyktowi, wspólnemu ojcu naszemu — uwłaczał, lecz przez Tuskulan doń trafić mogą, zabiedz. Papież ucha może dać doradzcom. Któż wie, ażali mu nie przyśle korony, uwiedziony tém, że ją Otto III. przyobiecał, że on będzie chytrze obiecywał cesarstwu podległość.
Tak jest, czcigodniejszy pasterzu — tak jest — zwlec odpowiedź?
— Nie jabym się na to uskarżał — odezwał się ks. Petrek. Zaprawdę, nie ja, co się tu mogę modlić u grobu patrona mojego osobliwego, a napawać wonią tego, co go otacza. Słabe siły moje, lecz, ażali i te, gdy ich tam nie stanie, gdy straży