Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 190.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dział cicho ks. Petrek — znam takie, które z winem w zapasy iść mogą!
— A ja ich próbować nie chcę i nie myślę, zakończył wesoły o. Emerard.
I mówiąc, skłoniwszy głowę wszystkim do koła z ks. Petrkiem razem wysunął się drzwiami bocznemi, przez korytarze ciemne kierując do celi, któréj wygodne siedzenie i cynowy ów kufel zdala mu się uśmiechały.
Gdy się to działo, a ks. Petrek z zupełnym spokojem dokonywał co zamierzył, w myśli się tylko przygotowując do powieści z jaką miał wystąpić gdy powróci — maluczki pisarzyna, człecze pokorne i nieznaczne, wychowaniec kanclerza arcybiskupiego, braciszek Arnolf, gotował z wszystkiego co się tu działo, mówiło, co ks. Petrek wypowiadał, czém grozili inni — wierne sprawozdanie. Spisane na kawałku tak zwanego „pargaminu greckiego“ (papieru bawełnianego), wklejone w okładziny kodeksu przeznaczonego dla benedyktynów w Trzemesznie, miało ono przez własne ręce ks. Petrka, z nim razem jechać do opata tynieckiego. Mógłże chytry i przebiegły protonotarjusz nawet przypuścić, iż coś podobnego z dworu arcybiskupa wynijść, a jego rąk użyć za narzędzie się ośmieli, ku przestrodze królowi Bolesławowi?
Nad kufelkiem wina siedząc ks. Petrek, choć nie wtórował, ale się uśmiechał nucącemu cichutko