Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 212.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

radość zwycięzka, która strach obudzała. Patrzała na Bezpryma i zdawała się go pobudzać do mężnéj walki. Królowa, która się dowiedziała zrana o nakazie królewskim, podziękować mu przyszła za Bezpryma przypuszczenie do łaski. Ciężyło na sercu to, że dla dziecięcia jéj, cierpiał ktoś i bolał. Lżéj teraz oddychała.
Król był w usposobieniu wesołém i rubaszném.
Pochwały które zewsząd odbierał, bo i opat Aron zgodę uczynioną, jako wysoką mądrość pańską wynosił — czyniły mu przyjemność. Łudził się może tą nadzieją, iż z czasem dwaj bracia, ocierając się ciągle o siebie, zbliżą, poznają i przejednają. — Wierzono naówczas w siłę krwi i węzły tajemne, któremi ona łączyła. W życiu jednak i obyczaju Bezpryma niewielka zaszła zmiana.
Zrazu ze swobodą wróconą mu nie wiedział prawie co począć, ciężyli mu ludzie wśród których on, syn królewski stał na pośledniém jakiemś miejscu, zawsze jakby odepchnięty i wydziedziczony. Gdy Mieszka otaczał dwór świetny i liczny i nadskakiwania tych, co sobie na przyszłość łaski jego zaskarbić pragnęli, do Bezpryma mało kto się przybliżyć jawnie ośmielił, aby nie być posądzonym o jakąś niechęć dla wybranego przez ojca następcy. Jedna Oda pierwszego dnia zaraz śmiałém okiem i słowem jawnie zaczepiła Bezpryma, jakby naumyślnie, okazując mu współczucie