Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 217.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
IX.



Miało się już ku wiośnie, a choć ją w powietrzu czuć było, pora w istocie najprzykrzejsza w roku się poczynała, walka ustępującéj niechętnie zimy, ze słońcem i ciepłem, które się ustalić nie mogło. Śniegi leżały po lasach, zalegały parowy, rzekami płynąć kry zaczynały, ziemia miejscami rozmarzła, a w cieniu okryta była jeszcze lodu skorupą.
Jeden dzień przynosił z sobą wiosnę i cuda czynił, wskrzeszając zmarłe rośliny i odrętwiałe drzewa, drugi wracał z zimą, szronem i mrozem, sypał śniegiem i zabijał chłodem. Jak dwaj zapaśnicy walczyli z sobą lód i ciepło, śmierć i życie, zwątpienie i nadzieja.
Na łąkach najwytrwalsza trawa, zaczynała zielenieć i rosnąć, dobywała się z pod skorup za-