Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 219.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ją, jeszcze silniejszą uczuł gorączkę pośpiechu, aby znowu znaleść się w swéj celi i na straży pilnéj około króla, ku któremu pobyt w Magdeburgu, jeszcze większą natchnął go nienawiścią. W myśli swéj układając co i jak powie opatowi, zdając z poselstwa sprawę — minąwszy rubież, na pierwszy nocleg zmuszony był stanąć na pustkowiu i skraju lasu, bo nigdzie szopy, ani osady do koła nie było.
Ludzie już mieli szałas kleić dla niego i miejsca suchego szukali tylko, gdy jeden z nich puściwszy się daléj trochę, nadbiegł dać znać, iż nie daleko było obozowisko oddziału wojska Bolesławowskiego, i że bezpieczniéj było a weseléj do niego się przyłączyć.
Ks. Petrek rad się czegoś dowiedzieć zawsze, zwłaszcza po dłuższéj niebytności w domu, zgodził się na to chętnie.
Oddział pancerników z trochą piechoty, wyprawiony był przeciwko lutykom, którzy często dopuszczali się grabieży nad granicami. Doniesiono królowi właśnie przez szpiegów, iż zamierzali wtargnąć, a król, przybyłego na dwór Jaśka z Tęczyna, który mu się jak na łowy, na tę wyprawę prosił — wysłał, aby dać poganom naukę. Byli oni acz poganie sprzymierzeńcami cesarskiemi i płatnemi jego pomocnikami, zbójecką szajką, śmiałą i okrutną a dokuczliwą.