Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeszcze stał opat, gdy drugi posłaniec nadbiegł od króla, ks. Petrka wzywający natychmiast przed niego...
Opat wyprzedził posła.
Król siedział sam za stołem w izbie, którą radną zwano. Była ona przeznaczoną na zwoływane narady dwunastu wojewodów pańskich.
Na ścianach jéj wisiały dwanaście malowanych tarczy, i dwanaście siedzeń rzezanych z drzewa misternie stały do koła stołu. Największe purpurą okryte dla króla było przeznaczone, nad którém téż i tarcza złocista i dwa wielkie miecze zawieszone były.
Gdy się otwarły drzwi i wszedł opat, podniósł król głowę, badając go oczyma. Aron przystąpił aż do ucha pańskiego i po cichu szybko mówić coś począł, jakby chciał ostrzedz i przypomnieć. Skinął Bolesław nań, że go zrozumiał.
Gdy wszedł ks. Petrek, opat stał już opodal i patrzał przez roztworzoną okiennicę...
Król pobożnie z uszanowaniem ks. Petrka przywitał...
— Mówcie bez ogródki, co wieziecie z sobą — zawołał król — miodu dla osłodzenia piołunu nie potrzebuję... Cóż Geron?
— Najmiłościwszy panie — odezwał się Petrek. — Zrazu i mnie i miłości waszéj prośbę przyjęto nie łaskawie. Pracowałem nad tém, aby wielkie ztąd dla kościoła i cesarstwa korzy-