Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 228.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tywał o Bezpryma, jakby się on teraz znajdował i co czynił.
Zaświadczył Harno, iż rad ze swobody, Bezprym najwięcéj myślał o łowach, o niewiastach téż — zresztą Mieszka unikał, pokornym wcale był, i nie zdawał się niczego więcéj pragnąć, nad to, by młodości w zamknięciu nie zmarnować.
— I nie dumnym jest jak Mieszko — dodał Harny — przystęp do niego łatwy, rozmowa ludzka... Ludzie tylko mówią, że rozumu niewiele. Rzadko na zamku gości, byle z łowów powrócił, wnet się znowu w lasy wybiera. Szczególniéj ze ptaki jeździć lubi.
Takim się w istocie Bezprym wszystkim wydawał.
Nazajutrz ks. Petrek do tumu poszedł rano, pozdrowić znajomych, przy téj zręczności upatrując, ażali tam i opata w celi, którą często dla nabożeństwa zajmował, nie zastanie. Chciał się dowiedzieć, ażali pod jego niebytność, ten, który go z Trzemeszna miał zastępować, sporządzał pismo jakie.
Kodeks téż ów, dla opata przysłany niósł z sobą. Aron, owego zastępcę pisarza, choć był pewien, iż z niczém się, ostrzeżonym będąc, nie wymówi — tegoż rana, pod pozorem potrzeby klasztoru, nazad odprawił. Z kodeksem, który przyniósł, w ręku ks. Petrek wsunął się do celi. Zobaczywszy go, uradowany Aron, natychmiast