Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 229.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pochwycił skarb drogi. Wiedział dobrze, co on powinien był zawierać. Dziękował ks. pisarzowi, iż mu w całości dowiózł tak pożądany nabytek.
— To podobno — odezwał się ks. Petrek — najpiękniejszy owoc mojéj podróży... niewiele mam nadziei, aby u Gerona prośby nasze skutkowały...
I okiem bystrém rzuciwszy na Arona, badając go dodał.
— Zamiast pomocy używać cesarskiéj, tajemnieby cesarza pominąć i wprost do Rzymu trafić należało. Któż wie, czyby się ku temu drogi i środki nie znalazły... Walka z saracenami wypróżniła skarbiec Ojca świętego, zdałoby się złoto...
Aron spojrzał i potrząsł głową.
— Nie, mój ojcze — rzekł — wyminąć cesarza nam niepodobna, ani czujność jego uśpić... tego się ani spodziewam, ani łudzićbym się tém nie radził.
Jeszcze kilka słów wtrąciwszy, ks. Petrek, jakby sobie coś przypomniał, zbliżył się do opata i uniżenie w rękę go pocałowawszy, szepnął.
— Czcinajgodniejszy panie, żal mam do was..
— Do mnie?
— Tak jest, żal w téj sprawie Jaksów, z któréj dla mnie uczyniliście tajemnicę, jak gdybym ja, stary, wierny, pokorny wasz sługa, na żadne nie zasługiwał zaufanie.