Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 231.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Waszéj przewielebności taić tego nie będę... W podróży spotkałem oddział pancerników królewskich — mówił protonotaryusz — jednym z jego oddziałów dowódzcą był Jaśko z Tęczyna, a ten na własne ich widział oczy. Znać się wcale nie wystrzegają, bo się z nim kędyś na łowach spotkali.
Oburzony opat wzdrygnął się i nie rzekł już ani słowa. Ks. Petrek wyczekawszy miał odchodzić, gdy mu szepnął.
— Proszę was, nie powtarzajcie tego przed czasem. Wszystko się to da Bóg inaczéj skończy, niż ludzie sądzą... ale chwila jeszcze nie przyszła...
Więcéj nie dodał opat i odprawił pisarza, zaraz po jego wyjściu ryglując celę ze środka. Wiadomo mu było, że nadesłany kodeks w okładce zawierał wiadomość o postępowaniu, mowach i pobycie ks. Petrka w Magdeburgu. Rozciął więc wewnątrz okładziny i wydobył z nich ów kawałek „greckiego pargaminu“, na którym drobném pismem stała relacya pożądana i natychmiast odczytywać ją zaczął.
Chociaż znał dobrze ks. protonotaryusza, nie spodziewał się, aby on tak jawnie przeciw królowi śmiał występować i do narad przeciwko niemu należeć. Oburzył się czytając, westchnął — lecz cel był osiągnięty. Arcybiskup mógł się łudzić, iż innemi drogami o koronę Bolesław się starać nie będzie.
Do myślenia téż dawała wieść przywieziona