Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 014.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się wbić w pychę, odejmował mu pracę tę, a dawał inną, aby pokorę przypominał i nauczył jéj.
Jurga bawił się z braćmi i zabawiał ich razem. Nie wzbraniano mu przesiadywać w téj izbie, którą był sobie upodobał. Znajdował go tu często przeor i uśmiechał mu się zapytując, czy się téż czego nie nauczył.
— Nic, przewielebny ojcze — śmiał się wojak sam z siebie — jedno co umiem, to krew czerwieńszą od najpiękniejszéj z tych farb przelewać...
— A żebyś to wiedział, jak śliczne rzeczy, jak ciekawe, nawet dla rycerza znajdują się w tych skórkach — mówił przeor — jakie się tu opisują przygody osobliwe, czyny wielkie, boje sławne...
Odo, który był przytomny, dodał pocichu.
— Żeby nasz gość mógł przeczytać lub usłyszeć tę śliczną historyę Walthera, którą mnich w San Gallen tak pięknie wierszem opisał.
— Tém ciekawsząby ona dla niego była — dodał przeor — iż tu pono na Tyńcu ów Walther życie swe miał zakończyć...
— O historyi Walgierza Wdałego — przerwał Jurga — już mi Jaśko z Tęczyna wspominał, ale jéj nie znam...
— Tak, mówią, że ów Walther i Walgierz jedną są osobą... — dodał przeor — baśnie o nim prawią. Najpiękniejsza jednak ta, którą nasz brat z San Gallen ułożył wierszem godnym dawnych poetów...