Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 020.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

noby znać Arinaldowi, który nadbiegłszy, przyparty do rzeki Walgierzowi pannę miał wydrzeć.
Stało się tak jak przewidział, wszakże nie po myśli jego.
W istocie w kilka dni potém spiesznie uchodząc przypadł Walgierz do rzeki owéj Renu, zdala głosem pańskim i rozkazującym o przewóz co rychléj wołając. Przewoźnicy ludzie prości, uląkłszy się rycerza groźnie występującego, zapomnieli o rozkazie i niezwłocznie przewieźli go na brzeg drugi. Zażądali grzywny złota, lecz Walgierz się nie wadząc, rzucił ją im, aby daléj pośpieszać.
Odbiegł był już od brzegów dosyć, gdy Arinaldowi znać dano, grzywnę odnosząc, iż rycerz z panną już przejechał. Wpadł tedy w gniew niezmierny niemiec i, zebrawszy ludzi czémprędzéj, w czwał konie puścił, aby dognać uchodzących, którzy już dla ciężaru jaki z sobą wieźli, już ze zmęczenia zbytniego pofolgowali nieco, i tylko co się byli w miejscu pewném, bezpieczném, na spoczynek układli, gdy Arinald nadbiegł ze swojemi.
Walgierz, jako był rycerz ostrożny, choć się już bezpiecznym sądził, nie domyślając napaści żadnéj — dla wypoczynku wybrał wzgórek, z którego daleko widać było do koła, aby z nienacka go nie zaskoczono. Nie zrzucał téż z siebie pancerza, ani odpasywał miecza, a jeśli zasypiał na