Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tarczy swéj ległszy, Heligarda czuwała — tak na przemiany odprawiali warty oboje...
Gdy więc Arinalda ujrzał zdaleka Walgierz, wnet go poznał po hełmie, domyślając się co mu tu gotuje, i Heligardę wraz z końmi za sobą postawiwszy, sam spokojnie przybycia jego oczekiwał... Chociaż sam był jeden przeciwko kilkunastu niemcom, nie stracił serca bynajmniéj.
Nadbiegł Arinald ze swojemi powołując zdala.
— Mam cię zdrajco! Córkę królewską ukradłeś, a przez ziemie moje jedziesz i przewozuś nie zapłacił, głowę mi za to dasz!!
— Źleś rzekł — odparł Walgierz — królewnéj nie ukradłem, anim ją siłą porwał, gdyż dobrowolnie zemną ujechała, za przewóz zapłaciłem, a głowy ci nie dam, póki jéj nie weźmiesz.
Słysząc to i widząc silnego a mężnego rycerza, ludzie Arinaldowi odradzać poczęli, aby raczéj okup wziął i dał im jechać, nie stawiąc życia na grę niebezpieczną.
Lecz niemiec słuchać ich niechciał, tchurzami ich obmierzłemi bezczescąc. Wystąpił tedy pierwszy przeciwko Walgierzowi z orszaku Arinalda Gamelo, i tarczę skórą troistą okrytą na rękę wziąwszy, włócznię rzucił. Wczas się opatrzywszy Walgierz uchylił się tak, że na ziemię padła bezsilna, on zaś swoją, w chwili gdy Gamelo miecza miał dobywać, rękę mu przebił i do konia przygwoździł... Chcąc wyrwać pocisk, raniony