Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 030.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chylniejszą małżonkę, pocieszając się tém, iż go nad życie miłowała.
Aliści od króla Salomona czasów wiadomo światu całemu, iż na wielkiéj miłości szczęście budować trudno, gdyż częstokroć im gwałtowniejszą jest, tém prędzéj uchodzi. Stało się tedy, gdy wojna się pociągnęła, a Walgierz nie powracał, że we łzach tonąca Heligarda, srodze tęsknić sobie poczęła i samotnością na zamku nudzić. Co widząc sługa jéj, rada pani się przypodobać — wspomniała o więźniu, który na wieży siedział zamknięty, a był człek urodziwy i młody, iżby go dla rozmowy i rozerwania w tęsknicy, gdy się ludzie pośpią, puszczać można, na dzień go znowu zamykając.
Opierała się zrazu królewna, ale namowom sługi wreście oprzeć nie mogąc i nie myśląc, aby rozmowa do złego doprowadzić mogła — zezwoliła. Z czego korzystając Wiślimierz, począł się jéj zalecać, co nie trudném było, gdyż niewiasta była piękności wielkiéj i dowcipu. Nieznacznie tedy z owéj rozmowy niewinnéj, doszli do poufałości coraz większéj, tak, że Heligarda zapomniawszy na przysięgę pierwszemu uczynioną, dała się gachowi namówić, i z więzienia go uwolniwszy, ujechała z nim do Wiślicy.
Po skończonéj wojnie wrócił Walgierz z łupem i czcią do domu, a gdy w podwórzu stanął, zdziwił się mocno, widząc, że wedle obyczaju,