Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 043.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mimowolnie zmienieni w duszach, choć sami odmiany téj nie czuli.
Tęsknotę i niepokój wprędce podróż rozproszyła i widok tego wiosennego świata, który im dawne swobodne przypomniał życie. Samek i Odrzyn ludzie byli myśliwi, a na dworze służbą niewolniczą znudzeni, i im się ta wędrówka manowcami po nocach, rankami, przez lasy rozwijające się uśmiechała. Jechało się więc raźno, niemal zapominając co w końcu drogi czekać mogło. Antonia milcząca z tyłu za niemi podążała.
Chociaż Samek lepiéj jeszcze dróg był świadomy, bo w długiém życiu szczególniéj za młodu wiele się włóczył, zmuszeni będąc unikać głównych gościńców, zbłądzili nieraz i podróż się zwlekała nad miarę.
Gdy się już ku Poznaniowi zbliżali, Andruszka dopiero spytał przewodnika, co przybywszy miał uczynić z niemi i jakie było przykazanie.
Stary odpowiedział, iż nocą wjechać mieli przez furtę u tumu, tak aby ich na dworze nikt nie widział, a tymczasowo pozostać w izbie, która na tumie dla nich była wyznaczoną. Chociaż chwilami strach ich ogarniał, ufali jednak, iż opat i królowa nie sprowadzali by ich dla wydania i srogiéj kary, jeden drugiego usiłował orzeźwić otuchą. Nie mogli uzyskać zupełnego przebaczenia może, spodziewali się przynajmniéj życie ocalić,