Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się czule z Jaksami do których w ciągu podróży się przywiązali i powrócili na dwór królowéj.
Ległszy na garści słomy, którą na posłanie dostali — znużeni podróżą, zasnęli bracia zapominając o wszystkiém, a choć we snach wracała im trwoga, nie obudzili się rychło, aż dzwony i ruch około kościoła sen im przerwały. Nie zjawił się nikt, musieli czekać długo, na przybycie stróża, który o pożywieniu pomyślał, zalecając im aby nie wychodzili, gdyż pobożnych w podwórcach było pełno.
Dzień cały upłynął na oczekiwaniu nadaremném. Opat nie przybył. Nazajutrz z południa dopiero, ujrzeli go wchodzącego. Rzucili się oba do ucałowania jego ręki, czekając co im będzie zwiastować.
— Bóg łaskaw — odezwał się Aron — król miłościwie jest usposobiony. Godzinę tylko wybrać chce królowa w któréj wraz z wami, stawić się będzie przed nim, błagając o przebaczenie. Nie trwóżcie się więc, a czekajcie i bądźcie dobréj myśli.
To rzekłszy opat oznajmił im zarazem, iż z rozkazu królowéj dostać mają szaty nowe, przystojne, w których by się królowi stawić mogli. Dnia ani godziny oznaczyć nie umiał opat. Radość wielka wstąpiła w serca Jaksów.
Innego uczucia doznawała pobożna pani Emnilda, mimo odwagi, któréj opat jéj dodawał,