Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 079.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cesarstwa, które za połączone nierozerwanym węzłem z Rzymem uważał, chęć pomszczenia się za rodzaj chłodnéj wzgardy i nieufności, jaką mu okazywano, budziła się żywa. Zdało mu się, że opat ma go za poślednie stworzenie, niegodne i niezdolne by mu coś ważniejszego zwierzono. Obrażona miłość własna pragnęła zemsty.
Zaraz po wyjściu wczorajszém od opata, ks. Petrek pobiegł się dowiadywać zręcznie o owych dwu mnichów przybyłych, którzy być mieli do Sieciechowa przeznaczeni. Znano go jako podręcznego pomocnika opata Arona, nie wszyscy więc usta przy nim trzymali zamknięte. Tegoż wieczora wiedział już, że dwaj benedyktyni nie przyjechali z zagranicy i do Sieciechowa nie zostali naznaczeni. Oba ściągnięci zostali z Tyńca, a jak mówiono, podróż jakąś mieli przed sobą. Nie wpadł na myśl dwu poselstw ks. Petrek, ale się jednego domyślił. Był go już prawie pewien, jak również, że jego do Magdeburga wysyłano dla zmylenia niemców i zbicia ich z tropu.
Szczęściło się dosyć przebiegłemu przyjacielowi cesarstwa, a umiał téż każdą, najmniejszą zręczność wyzyskać. Tegoż rana Andruszka miał polecony wybór koni i przysposobianie się do podróży. Spotkał się z nim w podwórcach ks. pisarz i wnet z czułością wielką, począł mu szczęścia, jakie go spotkało, winszować, unosząc się nad królową.