Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 098.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

iż za pobytu markgrafównéj Ody, rzucał na nią miłościwy pan pożądliwém okiem... Niewiasta nieco płocha, dla dostojeństwa królewskiego młodośćby swą poświęciła chętnie... Ludzie mówią, że wcale nie patrzała krzywo na miłościwego pana...
— Samiście rzekli, że niewiasta płocha... — wtrącił opat.
— Lecz ustałaby płochość w stadle małżeńskiém — mówił ks. Petrek — a zkądże miłościwemu panu żonę weźmiemy, jeźli nie z pomiędzy chrześciańskich rodów... niemieckich, z któremi połączenie wojnom téż zapobiedz może...
— Rada wasza — odparł opat Aron — może być pożyteczną, chociaż wybór zdaje mi się niedobry... Król towarzyszki nowéj zapragnie, a nikt mu jéj nie może odmówić... bodaj jednak wybrał inną...
Uśmiechnął się ks. Petrek.
— Z tego co po dworze chodziło wnosząc — dodał — zda mi się, że innéj nie zechce... a nie byłożby lepiéj dla tego, kogo wezwie do swéj rady, by mu to przyniósł właśnie, co ma na myśli?..
Rzuciwszy tak od niechcenia to, co chciał zdać na opata, ks. pisarz przez czas jakiś zajął się mocno aktem, który miał przysposabiać, potém, niby sobie coś przypomniawszy, rzucił trzcinkę, którą pisał.