Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do klasztoru, spoczywając u swéj braci i u niéj zasięgając wiadomości o bezpieczeństwie gościńców. Andruszka powierzoną miał straż i obronę, zwierzchnią władzę nad czeladzią i pilnowanie złota, które wieziono w podarku dla papieża.
Chociaż wszystkie środki bezpieczeństwa obmyślone były jak najbaczniéj, a opat Aron bystrym umysłem przewidywać, co i gdzie się stać mogło, nie tajono przed sobą, że téj wyprawie groziło pojmanie, niewola, przeprawa ciężka... Z rezygnacyą zakonnika i spokojem podwładnego, spełniającego rozkazy przełożonych, jechał o. Romuald, Andruszka gotował się, choćby na śmierć. Ostrożność w grodzie była tak wielka, iż dla niezwrócenia uwagi pojedynczo wyprawiano ludzi należących do pocztu i kazano im się zebrać na oddaloném stanowisku. Aż do granicy niewidzialna straż prowadzić miała jadących i dopiero przebywszy Łużyce, opuścić ich za Łabą. Tu grozić mogło niebezpieczeństwo od włóczących się gromad wendów, dotąd niezupełnie poskromionych. Przejazd jednak do sąsiedniéj Marchii, bez żadnego wypadku, napełnił ks. Romualda otuchą. Na ostatnim noclegu wszyscy przywdzieli suknie i wzięli oręż taki, jaki był między niemcami najpowszechniéj używany. A że z języka rozpoznać było trudno różne plemiona słowian, daléj opowiadać się mieli jako czesi w poselstwie od cesarza wyprawieni. O. Romualdowi przykrém było,