Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 119.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy opat zawołał braciszka, który przy nim był zawsze, i po Jurgę go wyprawił. Chwila ta zdała mu się najsposobniejszą do wysłania wnet drugiego poselstwa, którego się ani w Magdeburgu, ni gdziekolwiekbądź spodziewano.
Przygotowanym był Bolesław i doradzca jego do straty i niepowodzenia, a gdyby i trzech posłów mieli po drodze niemcy obedrzéć, król postanowił słać ich póty, dopóki ktoś szczęśliwy do Rzymu się nie dostanie i korony poświęconéj mu nie przywiezie.
Jurga z towarzyszem swym duchownym czekał tylko na rozkazy. Jak brat tak on gotowym był na to, co go spotkać miało, chociaż do życia wiązała go piękna Teodora i przyrzeczenie jéj ojca, że za powrotem do ślubu stanąć mają. Zbudzono go nocą, nie dając mu ani się żegnać, ani dać znać o sobie, i w godzin kilka po doniesieniu ks. Petrka, już orszak drugi wyruszał furtą od tumu na niebezpieczną wyprawę.
Następnego poranku, gdy w jadalni pełnéj jak zawsze gości i panów, Bolesława oko nie dojrzało młodszego Jaksy, domyślił się łatwo, iż opat musiał go wysłać za bratem.
Sieciechówna także, nawykła do pozdrowienia zdaleka, zadrżała nie widząc go, lecz pytać nawet nie śmiała. Szepnęła tylko ojcu, że Jurgi nie było.
Ku końcowi uczty, przy któréj król siedział