Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

posępny, pijąc tylko, aby utopić swój smutek, zbliżył się opat do niego.
— Wyprawiliście Jaksę? — zapytał Bolesław cicho.
Skinieniem głowy potwierdził Aron.
— Nie ma wieści o pierwszym?
Nie doczekawszy się odpowiedzi król spojrzał. Opat oczy miał spuszczone, stał dziwnie zachmurzony. Łatwo było odgadnąć, że mówić nie chciał, bo dobrego nic nie przynosił. Bolesław nie spytał więcéj.
Tego dnia gościł na dworze niezwykły przybysz. Był to powinowaty jakiś króla, a raczéj do połączenia z nim przyznający się niemiec, zrodzony z drugiego Ody Mieczysławowéj małżeństwa. Stosunek ten z Bolesławem czasem go zbliżał do niego, niekiedy jednak nie przeszkadzał do zatargów i napaści. Chwilowo zgoda panowała pomiędzy Guncelinem a królem.
Z małym orszakiem przybył graf w gościnę, wysłany na zwiady, choć się tylko do przyjaźni przyznawał i z drużbą przechwalał. Bolesław go przyjmował pańsko, obdarzał po cesarsku, lecz w przyjaźń i szczerość nie wierzył...
Samo przybycie Guncelina dawało się domyślać, iż niemcy knuć coś musieli. Tak było w istocie, lecz tym razem nie szło im o wojnę, któréj prowadzić nie myśleli, doświadczywszy oręża Bolesławowskiego. Dowiedziano się o zgonie Emnildy,