Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

byś miecza znowu kiedy przeciw mnie nie użył... Głupi kto sam na siebie broń daje.
Z pod brwi spojrzał Guncelin na niego dziękując.
— Bracie mój — odezwał się — ja cesarstwu służę i wiernym być muszę, anim winien gdy na ciebie oręż podniosę.
— Ani ja winien będę, gdy z cesarstwem wojując głowę ci utnę! — odparł Bolesław — a dziś rozstańmy się w pokoju. Niech mnie Henryk nie wyzywa, ja go téż napadać nie myślę, a gdy bronić się trzeba będzie...
Na wyjezdném spytał jeszcze Guncelin żartobliwie — czy swatem mu być ma do Ody?
— Czas no mi dajcie — mruknął Bolesław — a nuż tęsknica doje? Nie wiem.
— Ja i bez waszéj woli — odparł niemiec — zawiążę targ o nię, bo lepiéj niż wy wiem, co wam potrzeba.
Na tém się skończyło i Guncelin wybrał się w drogę. Król tegoż wieczora przywołał do siebie opata.
— Kusił mnie ten człowiek — rzekł mu, abym żony szukał.
Aron zwlókł z odpowiedzią. — Miłościwy panie odezwał się — komu Bóg dał raz taką niewiastę jaką była święta zmarła pani nasza, nie łacno mu inną dobrać po niéj.
— W grzechu żyć nie chcę — odezwał się król — a w powściągliwości nie umiem.