Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.



Jednego dnia polujący z sokołem Bezprym, gdy czekał stojąc na koniu, aby pies sokolniczy ptastwo wytropił, a noszony dobrze ptak na ręku mu siedząc niecierpliwie trzepotał skrzydłami, zamiast innéj zwierzyny, ujrzał obok siebie z kijem w ręku stojącego księżynę, którego na dworze widywał acz zdala.
Duchowny go pozdrawiał uprzejmie życząc łowów pomyślnych, lecz że naówczas już spotkanie księdza, równie jak baby z wiadrami próżnemi za złą uważano przepowiednię, skrzywił się Bezprym, gotów będąc na gród powracać, pewien iż i tak łowy nic nie przyniosą.
Ksiądz uparcie przy nim stał; czy ciekaw był tych łowów, czy go tam co innego trzymało. Uśmiechał się ku Bezprymowi zwracając oczy.