Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 147.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zetknięcia się z niemcami i zawarcia umowy. Pisarz bolał ciągle, że pewnego nie mógł znaleźć człowieka, coby przewiózł listy jego. Bezprym sam teraz mógł je wziąć z sobą.
Skoczył więc do Ghezy, by mu wydać rozkazy, a sam niepostrzeżony poszedł szukać swojego wspólnika. Nierychło jednak wynaleźć mu się go udało wśród dworzan, między którymi chodził na połów jakichś wiadomości, wedle codziennego swojego zwyczaju.
— Ojcze mój — chwytając go odezwał się Bezprym. — Spotkało mnie raz w życiu szczęście. Zdaje się, że Mieszko odmówił ojcu jechać po markgrafównę Odę. Ja jestem w poselstwie wyznaczony. Jutro jadę.
Ręce z radości załamał Petrek, aż mu kości w stawach chrząsnęły.
— Możeż to być?
— Tak jest.
Wnet oddalili się od ludzi.
— Pisz listy — rzekł Bezprym — ja je powiozę i odprawię.
— Lepszym nad listy wszystkie ty sam jesteś miły panie — wołał ks. pisarz. — Nie mów im wszystkiego, ale daj do zrozumienia wiele, zaskarb sobie przyjaciół, zjednaj ludzi... Moje listy ukryj pilno... o wasz los chodzi... dziś jeszcze mieć je będziecie...
Ledwie tych słów domówił, gdy stary Sie-