Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 161.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niż nadzieja, niemal pewność pozyskania korony dla króla.
Zaraz nazajutrz wiedzieli o tém bracia, a opowiadając sobie o podróży i jéj niebezpieczeństwach naradzali się wcześnie o powrocie.
Na ów czas Jurga, który był umysłu żywszego, wpadł na tę myśl szczęśliwą, ażeby z powrotem rozdzielić się i oprócz namaszczonéj korony, drugą wieźć podobną fałszywą, aby nią niemców czatujących na tę zdobycz oszukać. Ta mniemana korona dla większéj pewności pójść miała przodem tak, ażeby wpadła w ręce cesarskiéj straży, która zadowolniona zdobyczą, jużby na przewiezienie prawdziwéj nie zwracała tak pilnéj baczności.
Nazajutrz opowiedziano o tém o. Gerbertowi, który uśmiechnął się i zdumiał, a że miał obok siebie drugiego brata, odezwał się doń po łacinie.
— Zważcie jaka u narodów dzikich wrodzona jest przebiegłość. Oto żaden z nas nie wpadł na tak wyborny środek zabezpieczenia namaszczonego daru Ojca świętego.
Pochwaliwszy wielce Jurgi pomysł szczęśliwy, o. Gerbert, który już przed przybyciem Bernarda rozpoczął umowy, ciągnął je daléj teraz, podwoiwszy ofiarę. Nalegał on na to, że Bolesław był w rzeczywistém posiadaniu państwa tak rozległego i potężnego, że je w jedności z kościołem koniecznie należało utrzymać, a to najłatwiéj można było utwierdzić ofiarą namaszczonéj korony,