Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy do którego z klasztorów przybyli, gdzie zupełnego pewni byli bezpieczeństwa.
Przez niemieckie kraje jadąc, podwajano czujność, choć pochwycenie pierwszéj korony uspokoiło zupełnie cesarskich, a wieść o tém już się była wszędzie rozeszła. Gdy na ostatek po tylu napróżnych krążeniach, dnia jednego ujrzeli rzekę, którą im jako Łabę ukazano, radość niezmierna odmalowała się na twarzach wszystkich. Przeprawili się przez nią pochmurnego ranka jesieni a czeladź towarzysząca im, już tu była jak w domu. Przyspieszono więc koniom biegu.
Jurga chcąc królowi prędszą sprawić radość, najzręczniejszego z pachołków wyprawił przodem nocą i dniem do Poznania. Tu niepokój był wielki. Wprawdzie opat Aron przez benedyktynów miał wiadomość o przybyciu Jurgi do Rzymu, lecz po tém nic już o obu wyprawach słychać nie było. Król niecierpliwił się i narzekał, były dnie zwątpienia i gniewu.
Gdy Andruszkę z o. Romualdem pochwycono, rozgłos był tak wielki i radość taka, że się wnet wiadomość rozeszła daleko i doszła do Trzemeszna naprzód, nareszcie do Poznania.
Tu nie wiedziano wcale o podstępie, którego Jurga był sprawcą. Opat był w smutku wielkim. Nie ośmielił się natychmiast o tém Bolesławowi zwiastować. Zwlekał. Nie można jednak było długo ukryć nieszczęśliwéj wieści. Ks. Petrek, który