Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 175.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ks. Petrek siedział w celi nad pargaminem, gdy Harno wpadł doń wołając, że korona z Rzymu przybywała i że król z całym dworem w tumie już za nią Bogu dziękował.
Upewniony o pochwyceniu jéj ks. Petrek — osłupiał. Niepojętém to było dla niego. Tryumf którym się pocieszał, obracał się niepojętym sposobem w upokorzenie.
— Kłamiesz niezdaro! — krzyknął. — Jak zawsze nierozumnem jesteś stworzeniem chwytającém na opak słowa.
W tem dzwon coraz wyraźniéj posłyszał bijący na tumie, chwycił na siebie płaszcz i wybiegł. Dokąd? nie wiedział sam.
Niewiasty i królowa nie wiedziały o niczem jeszcze, Mieszko, Ryksa, Bezprym i ich dwory, posłyszawszy okrzyki, słysząc bijący dzwon, wybiegli we drzwi, słali ludzi. Nie wszyscy wytłumaczyć umieli co się stało, rozmaite obiegały wieści, wiedzieli tylko wszyscy, iż król z dworem na radosne jakieś do tumu pospieszył podziękowanie Bogu.
Ks. Petrek z twarzą wybladłą i zmienioną, pierwszy przyniósł wiadomość, któréj nie wierzył, i chciał jéj zaprzeczać.
Lecz tuż nadeszli od tumu inni, co ją potwierdzali. Ks. pisarz gniewał się i burzył, kłamstwem zowiąc i zwodnictwem co głoszono. Nieśmiał się z tém wydawać, iż miał najpewniejsze doniesienia,