Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęść była przyczyną... Tak samo znowu ziemia była całunem okryta, ogołocone z liści drzewa, lodem zasłane rzeki i jeziora; wracali drogą tą pamiętną, którą ich królewski wysłaniec pod strażą na sąd prowadził. Wszystkie te wspomnienia, choć się niemi truć nie chcąc, nic o nich nie mówili, przychodziły im na myśl mimowolnie, a w miarę jak się do pustki zbliżali, smutnieli oba i jakaś ogarniała ich obawa.
Rycerskie ich serca miękły pod wrażeniem, które jako niemęzkie wyrzucali sobie, chociaż mu ulegali.
Jechali w małym orszaku czeladzi, choć opatrzeni we wszystko, lecz nie tak świetnie i butno, jak niegdyś tu z kijowskiéj powracali wyprawy.
Andruszce na myśl téż przychodziła nieszczęśliwa owa niewolnica grecka, którą ostatniego dnia przed przybyciem do Poznania w lesie zbłąkaną stracili i słychać o niéj nie było. Po powrocie z Rzymu mówiono im wprawdzie na dworze, iż się tam Antonia ukazała była, ale wkrótce potém znikła. Andruszka litował się nad jéj losem.
Ostatniego dnia podróży, gdy się już do Jaksowych borów zbliżali, gołoledź się wzięła wielka, która jazdę utrudniała. Konie się ślizgały tak i padały, iż wpośród drogi musieli stanąć szukając kowala, coby im zaostrzył podkowy. Rzecz to pod owe czasy nie była tak łatwa. We dworach tylko i miasteczkach znajdowali się ci, wy-