Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

błogosławi, a pomnijcie, coście to przeszli za młodości bujność i że cudem ocaleni jesteście...
Wszyscy zatém ściskać się zaczęli i okrzyki zabrzmiały w podwórcu. Dawni słudzy i dwornia cisnęła się do panów, padając im do nóg i całując po rękach. Niektórych brakło, ci już spoczywali na „Bożéj roli“. Zdala, pod słupy drewnianemi w czarnéj sukni Andruszka ujrzał Antonią, która zdawna tu widać czekała na niego, klasnęła tylko w ręce i zawstydzona uciekła.
Dom, który się pustym i ogołoconym zastać spodziewali, z rozkazu króla obficie był zaopatrzony we wszystko. W wielkiéj izbie zastawione stoły czekały na gości. Gdzie zajrzéć pełno było szat, oręża i dostatku...
Snem i cudem wydało im się to odrodzenie do nowego żywota po tylu przebytych przygodach.
Wnet téż służba z misami, dzbanami, ręcznikami, jadłem i napojem ciągnąć zaczęła i wszyscy u stołu mieścić się wesoło. A że był i duchowny zesłany przez króla i opata dla poświęcenia domu na nowe życie, uroczystém błogosławieństwem rozpoczęła się uczta. Trwała ona do dnia białego, bo każdy z dawnych i nowych dziejów miał co opowiadać, a szczególniéj Jaksowie oba o swéj podróży, w któréj tyle cudów oczyma swojemi oglądali, a o tylu się nasłuchać mieli zręczność. Tym co się nigdy po za granicę zachodnią kraju